Pierwsza przygoda z tapicerowaniem - krzesło typu muszelka.


Nie pamiętam dokładnie jak wpadłam na pomysł z kursem tapicerowania. Wydaje mi się, że znalazłam wydarzenie na facebooku i zainteresowało mnie na tyle, że zapisałam się na warsztaty z AK design.

Na zajęcia należało przynieść jeden mały mebel - krzesło, podnóżek, mały fotel.  Padło na krzesło, bo akurat znalazłam fajne krzesła do kupienia na olx - tzw muszelki. Udało mi się kupić dwa za 70 zł, czyli bardzo tanio. Ale też ich stan nie był najlepszy. Popruta tapicerka, rozchwiane nogi, wysypujące się ze środka resztki starej gąbki.

Ale jak pokazały warsztaty, nawet z najgorzej wyglądającego mebla można coś wyczarować!

Pierwszym krokiem jest rozbrojenie tapicerki, czyli mozolnie wyciąganie gwoździków, rozpruwanie i usuwanie starych gąbek (czy raczej resztek gąbki). 

Ja najpierw ściągnęłam podbitkę, później wyciągnęłam wszystkie gwoździe przytrzymujące materiał i odkręciłam siedzisko. Wyrzuciłam resztki starej gąbki i zeskrobałam pianko-gąbkę, która była przyklejona na oparciu. Musiałam też w międzyczasie skleić rozchwianą nogę krzesła.




Następną czynnością jest docięcie pianki tapicerskiej - u mnie 5cm na siedzisko i 3 cm na oparcie. Pianka musiała być nieco większa, ma wystawać 1 cm poza siedzisko. Pianka na oparciu jest trochę krótsza, żeby można było dokręcić oparcie do siedziska.

Po doklejeniu gąbki sprawdzamy czy stare poszycie pasuje, żeby wyciąć odpowiedni kształt z nowego materiału. Mogą być potrzebne korekty, bo nowa gąbka jest grubsza i potrzeba np więcej tkaniny na boki.




Ja niestety dołożyłam sobie pracy, bo rozprułam poszycie oparcia przed sprawdzeniem i potem musiałam wszystko zszywać ręcznie, zamiast szyć na maszynie.

Po wycięciu wszystkich elementów część zszywamy na maszynie (najlepiej na półstopce) i przymierzamy na krzesło.




Przy dobijaniu takerem materiał trzeba bardzo dobrze i mocno naciągać, żeby później nie wisiał luźno i się nie marszczył. To czego nie da się zeszyć na maszynie szyjemy ręcznie, półokragłą igłą, specjalnym krytym ściegiem.





Ja najpierw naciągnęłam materiał na siedzisko, później zabrałam się za oparcie. Gdy obiłam pierwszą część oparcia musiałam przykręcić je do siedziska i dopiero wtedy wykończyć całość.
Oczywiście w teorii wszystko wydaje się proste, ale w rzeczywistości trzeba się trochę namęczyć. Pierwsze krzesło wyszło całkiem nieźle, ale nie było też bardzo skomplikowane. Z fotelem było dużo trudniej, ale o tym następnym razem!


Komentarze